Weszłam i pomyslałam, że bzdura z tymi porodami w domu. Tez marzyłam o takim. Jakby to intymnie było, my i nasze dziecko. Naczytałam sie w gazetach opowieści jak wspaniale i w ogóle. I po urodzeniu w szpitalu Matyldy, który to poród zakonczył sie tragicznie stwierdziłam, że tylko głupol rodzi w domu, no bo przeciez gdzie sprzęt, gdzie pomoc i w ogóle.
Ale po przeczytaniu postu Rosy zaczynam sie bardzo zastanawiac, że może gdybym rodziła w domu to moja córka miałaby wieksze szanse na przeżycie niz w uzbrojonym po zęby w sprzęt szpitalu z lekarzami partaczami.
Przykre ale prawdziwe.
Z jednym sie nie moge zgodzic:
CYTAT
tu wyjasniam bardzo wazną rzecz na wypadek, gdyby ktoś chciał się czepić i zapytać "bez jaj Rosa, chyba nie uważasz, że do porodu trzeba się stawiac po przeczytaniu podręczników Ginekologii i Położnictwa dla studentów medycyny?"
Otóż tak własnie uwazam. Może nie chodzi o podręczniki akademickie, ale szkoła rodzenia (szczególnie przy pierwszych porodach), wiedza na temat indukcji porodu (wraz z wyrobieniem sobie wlasnej opinii na ten temat i upewnieniu się, czy oksytocyna mieści się w naszej wizji porodu czy nie), wiedza na temat połogu i- last but not least- zdobycie maksymalnej ilości informacji o szpitalu, w ktorym chcemy rodzić, to dla mnie niezbędne minimum.
niestety szkoła rodzenia nie wystarczy, żeby ratowac swoje dziecko ano i wybór szpitala też często nie jest mozliwy z przyczyn technicznych.
...choć na pewno lepszy poród w domu niz kiepski szpital.
Szkoda, że juz nigdy nie będzie mi dane tego zakosztować.