Juliuszu, nie wiem, na ile Cię to "uspokoi", ale żeby urodzić w domu nie wystarczy chcieć, wiesz?
Skoro mam oficjalnÄ… zgodÄ™ Administracji to wklejam:
PiotruÅ› miaÅ‚ siÄ™ urodzić 27 kwietnia, ale jakoÅ› nigdy nie byliÅ›my przywiÄ…zani do tej daty; raczej zakÅ‚adaliÅ›my, ze podobnie jak starszy brat urodzi siÄ™ wczeÅ›niej. W każdym razie już od poczÄ…tku kwietnia byliÅ›my „zwarci i gotowi” – zawsze z zatankowanym bakiem w samochodzie, wypranymi malutkimi ubrankami, spakowanÄ… szpitalnÄ… torbÄ… „na wszelki wypadek” i torbÄ… Krzysia na nocny pobyt u dziadków – bo przecież dzieci praktycznie nigdy nie rodzÄ… siÄ™ w dzieÅ„, wiÄ™c nie ma nawet co liczyć na to, że KrzyÅ› byÅ‚by akurat w przedszkolu, prawda?
Minął początek i środek kwietnia, minęły wyjątkowo późno wypadające w 2011 Święta Wielkanocne a tu GUZIK. Oczywiście, zaczęłam już mieć czarne wizje przenoszenia ciąży i nie urodzenia w domu z tego powodu. W każdym razie na piątek 29. byłam już umówiona na masaż shaitsu, który ponoć magicznie miał poród przyspieszyć.
27. kwietnia ok. 4.40 obudziÅ‚y mnie delikatne skurcze. Cóż – skurcze jak skurcze, jak mawiaÅ‚ mój mąż – w ciąży interesujÄ…cy jest pierwszy i ostatni. A te zakwalifikowaÅ‚am jako skurcze przepowiadajÄ…ce, które pewnie za jakiÅ› czas minÄ…. PoleżaÅ‚am trochÄ™ z chÅ‚opakami, którzy spali w najlepsze, żeby po jakimÅ› czasie stwierdzić, że zobaczÄ™ jak siÄ™ sprawuje uruchomiony po raz pierwszy w tym roku system podlewania ogrodu i poszÅ‚am na dół. ZapowiadaÅ‚ siÄ™ piÄ™kny dzieÅ„. ZrobiÅ‚am sobie herbatkÄ™ z liÅ›ci malin, zagryzÅ‚am kapsuÅ‚kami i wiesioÅ‚kiem (oby tylko nie przenosić ciąży za dużo!), odpowiedziaÅ‚am na kolejnego z SMSów z pytaniem czy to już i niepostrzeżenie zrobiÅ‚o siÄ™ ok. 6.00. Z lekkim zdziwieniem skonstatowaÅ‚am, ze skurcze jednak nie przeszÅ‚y, a nawet zrobiÅ‚y siÄ™ może nieco regularniejsze? I dÅ‚uższe jakby? OczywiÅ›cie moja wrodzona cierpliwość nie pozwoliÅ‚a na zmierzenie ich regularnoÅ›ci, ale udaÅ‚o mi siÄ™ ustalić, że trwajÄ… ok. 40 sekund. Gdzie jest ta książka, w której opisano jak odróżnić skurcze przepowiadajÄ…ce od wÅ‚aÅ›ciwych? A może ci dwaj na górze już siÄ™ powoli budzÄ…? UstaliliÅ›my z Bartkiem, że nie ma co siÄ™ zbytnio nakrÄ™cać, ale KrzyÅ› jednak pójdzie do przedszkola, jak tylko zostanie otwarte o 7.00. PoprzytulaliÅ›my siÄ™ w łóżku, opowiedzieliÅ›my sobie jak to w domu Zuzi (seria MÄ…dra Mysz) urodziÅ‚ siÄ™ dzidziuÅ›, wybraÅ‚am MÅ‚odemu stosownÄ… garderobÄ™ i chÅ‚opaki pojechali. Skurcze za to zrobiÅ‚y siÄ™ jakby czÄ™stsze... Ileż do licha można wracać z przedszkola?! I dlaczego sÅ‚yszÄ™ otwieranie drzwi do garażu?! Okazuje siÄ™, że mój mąż wziÄ…Å‚ sobie do serca to, żeby „nie nakrÄ™cać siÄ™ zbytnio” i postanowiÅ‚ jeszcze szybko doÅ‚Ä…czyć jeden zraszacz do systemu nawadniania. Szybko wyjaÅ›niÅ‚am, co miaÅ‚am na myÅ›li mówiÄ…c o „nie nakrÄ™caniu” i że przebudowa zraszaczy nie mieÅ›ci siÄ™ w jego ramach. Ogarniamy z grubsza dół domu, Å›ciÄ…gamy ze strychu konwektor, wÅ‚Ä…czamy w górnej Å‚azience grzejnik, na którym bÄ™dÄ… grzać siÄ™ pieluszki. Wiecie, że sÄ… takie dni kiedy Jaromir Nohavica absolutnie nie nadaje siÄ™ do sÅ‚uchania? Zmieniamy na Herdzina, nareszcie ok.
B. ma trochÄ™ zdziwionÄ… minÄ™, kiedy zarzÄ…dzam, że „na wszelki wypadek” (wiele rzeczy robimy „na wszelki wypadek”) nalewamy wody do naszej wielkiej wanny, ale nie oponuje. Jest prawie ósma, dochodzimy do wniosku, że może warto jednak zawiadomić poÅ‚ożne, bo gdyby np. tego dnia miaÅ‚y dyżur w szpitalu, a to byÅ‚oby TO, to kiepsko. Uff, Kasia w domu, czyli ok. 20 minut spokojnej jazdy od nas, umawiamy siÄ™ przyjedzie ok. 10.00 zobaczyć co i jak, powiadomi też EdytÄ™, ze może to już. PrzynoszÄ™ swojÄ… genialnÄ… piÅ‚kÄ™ do siedzenia, pijemy herbatÄ™ (tzn. ja – wiadome liÅ›cie) wyjmujemy „EpokÄ™ KamiennÄ…” i rozstawiamy spokojnie pionki na planszy. Jest cudnie, zachwyca mnie myÅ›l, że można uznać, że poród jużtrwa, a my nigdzie siÄ™ nie wybieramy. Po raz pierwszy w życiu prawie remisujÄ™ z Bartkiem! Druga partia idzie mi nieco gorzej, co parÄ™ minut przychodzi tak silny skurcz, że padam na sako, ale ciÄ…gle mam w gÅ‚owie to że taki skurcz przecież po chwili minie. Po jakimÅ› czasie nie jestem już w stanie znieść caÅ‚ego rozdania przy stole, każę mierzyć czas miÄ™dzy tymi skurczami wychodzi, ze sÄ… miÄ™dzy 3-4 minuty. Bartek dzwoni do Kasi, która stoi w korku gigancie, decyduje, że bÄ™dzie go objeżdżać lasem (sic!), uspokaja Bartka, żeby nie panikować i w razie czego na lewy bok, my próbujemy jÄ… uspokoić, żeby nie panikowaÅ‚a, bo na razie nic siÄ™ jeszcze takiego nie dzieje. Partia dobiega koÅ„ca, nie mam siÅ‚y policzyć swoich punktów, proszÄ™, żeby B. to zrobiÅ‚ (a on tÄ™ proÅ›bÄ™ – co okazaÅ‚o siÄ™ duużo później – ignoruje, uznajmy zatem, że wreszcie wygraÅ‚am), decydujemy, ze pójdÄ™ jednak do wanny. Z tyÅ‚u gÅ‚owy koÅ‚acze mi siÄ™ myÅ›l, ze do wanny nie można wejść za szybko, próbujÄ™ sama ocenić rozwarcie – jest na 3 palce laika, wiÄ™c chyba ok.? WÅ‚Ä…czamy bÄ…ble, jest dużo lepiej niż „na lÄ…dzie”, po paru minutach dociera Kasia (jest ok. 9.00), żartujemy sobie, jest bardzo miÅ‚o, za oknem Å‚azienki sÅ‚oÅ„ce i delikatne brzozowe listki. SÅ‚uchamy serca, pada sÅ‚owo „ktg”, ja siÄ™ mocno wewnÄ™trznie krzywiÄ™, bo pamiÄ™tam to z poprzedniego porodu jako koszmar, okazuje siÄ™, że chodzi o takie dÅ‚uższe sÅ‚uchanie w wannie, super. Kasia mnie bada, jest 5-6 cm rozwarcia, dzwoni do Edyty, żeby nie zabiÅ‚a siÄ™ o swoje nogi. Skurcze chyba siÄ™ nasilajÄ…, każe sobie przynieść poduszkÄ™ i moszczÄ™ sobie norÄ™ w najgÅ‚Ä™bszej części wanny. Dalej gadamy we trójkÄ™, przy skurczu odwracam siÄ™ na chwilÄ™ i zapadam w tej norze. B. dzwoni do pracy, tÅ‚umaczy pani w Ważnym Sekretariacie, że go nie bÄ™dzie na Ważny, GÅ‚osowaniu, bo wÅ‚aÅ›nie teraz rodzi mu siÄ™ dziecko, pani w pierwszej chwili nie jest w stanie zrozumieć co to znaczy „wÅ‚aÅ›nie teraz”. Ok. 10.00 przyjeżdża Edyta, pyta jak tam, przelatuje mi przez gÅ‚owÄ™ myÅ›l, że jeszcze nigdy nie witaÅ‚am goÅ›ci siedzÄ…c nago w wannie.
Bartek proponuje poÅ‚ożnym coÅ› do picia, ustalamy, że bÄ™dÄ… na tarasie, w razie potrzeby je zawoÅ‚amy. Jest tak zwyczajnie – przez zaciÄ…gniÄ™tÄ… roletÄ™ (mój stary mózg jednak nie chce, żeby byÅ‚o za jasno) sÄ…czy siÄ™ delikatne Å›wiatÅ‚o, Bartek siedzi na brzegu wanny w jasnoniebieskim T-shircie i krótkich spodniach, zastanawiam siÄ™ kiedy je znalazÅ‚ w otmÄ™tach szafy, gadamy o wszystkim i o niczym. Gdyby nie te skurcze, to można by pomyÅ›leć, ze to moja zwykÅ‚a kÄ…piel w towarzystwie męża. Skurcze bolÄ… już dość mocno, wtedy siÄ™ odwracam, gÅ‚owa na poduszce, ciaÅ‚o pod wodÄ…, nie chcÄ™, żeby mnie dotykać, tylko ja mogÄ™! Staram siÄ™ pamiÄ™tać, że „poród boli tylko w poÅ‚owie”, ze każdy skurcz w koÅ„cu minie, żeby nie zaciskać mięśni. Skurcz szczęśliwie przeszedÅ‚, B. pyta, czy ma wejść caÅ‚kiem do Å›rodka i przytulać mnie w skurczu (poprzednio tego wÅ‚aÅ›nie oczekiwaÅ‚am), na raty miÄ™dzy skurczami tÅ‚umaczÄ™, że absolutnie nie, że poprzednio wynikaÅ‚o to chyba z lÄ™ku, że zaraz ktoÅ› zrobi mi krzywdÄ™, tym razem wcale siÄ™ nie bojÄ™. Kasia pyta, jak myÅ›limy, ile PiotruÅ› bÄ™dzie ważyÅ‚, gÅ‚oÅ›no mówiÄ™ 3500, żeby nie zapeszyć, ale bojÄ™ siÄ™, że może okazać siÄ™ wiÄ™cej, w koÅ„cu ostatnie usg mamy z 32 tygodnia. Kolejny skurcz, nie jest Å‚atwo, Kasia proponuje, ze może zrobiÄ™ siku, ok., wychodzÄ™ z wanny, nic z tego, idzie skurcz – do wody, do wody, natychmiast do wody! Skurcze zaczynajÄ… być naprawdÄ™ bolesne, krzyczÄ™, żeby B. coÅ› zrobiÅ‚, on próbuje, ja go odganiam, żeby potem tÅ‚umaczyć miÄ™dzy skurczami, że tylko tak mówiÄ™, żeby nic nie robiÅ‚, że liczy siÄ™ tylko jego obecność. ChcÄ™ mu jakoÅ› powiedzieć dobitnie, że naprawdÄ™ bardzo mi pomaga, ale skurcze robiÄ… siÄ™ coraz boleÅ›niejsze i coraz czÄ™stsze, coÅ› tam mówiÄ™, ale wypada blado, trudno, może potem. Boli coraz bardziej, zaczynam krzyczeć, już nie mam siÅ‚y nie zaciskać mięśni, gryzÄ™ poduszki, prawie wyÅ‚amujÄ™ Bartkowi palce, w pewnym momencie niemal miażdżę mu zdjÄ™te do przetarcia okulary. Bardzo muszÄ™ odpocząć, proszÄ™. Niech te przerwy siÄ™ wydÅ‚użą, strasznie boli już nie dam rady! Przychodzi Kasia pyta, czy już czujÄ™ popieranie, chyba nie, po prostu mnie boli, bardzo boli. Sprawdzam rÄ™kÄ…, główka jest jakieÅ› 1,5 od ujÅ›cia pochwy, Å›mieszna ta główka, raczej stożkowaty sopel. W którejÅ› dÅ‚uższej przerwie mówiÄ™ Bartkowi, że jednak nie ma szans na poród orgazmiczny, ale że i tak poród jest bardzo ok, mimo, że tak boli. Znowu skurcz! Jest mi strasznie, nie dam rady, proszÄ™ zabierz mnie stÄ…d, zabierz mnie z tych skurczy, chcÄ™ odpocząć, chcÄ™ siÄ™ przespać! To chyba już, chyba czujÄ™ parcie! Przychodzi Kasia, dochodzÄ™ do wniosku, że chyba jednak nie, Kasia mówi, że być może mam racjÄ™, sÅ‚yszÄ™, że mówi do Edyty już 9 cm i rÄ…beczek szyjki, zastanawiam siÄ™, czy to jakieÅ› szczególnie ważne? Od jakiegoÅ› czasu leże na prawym boku w mojej norze, boli strasznie, przerwy miÄ™dzy skurczami sÄ… krótkie, za krótkie, czujÄ™ rozpieranie, źle, jest mi cholernie źle! Kasia mówi coÅ› o rozluźnieniu, nie mam siÅ‚y nic zrobić, proponuje, żebym dotknęła główki, oponujÄ™, dotykam jej po chwili – Czym jest pokryta?! W książkach piszÄ…, ze główka jest cudna w dotyku, ta jest ohydna, jakaÅ› skórzasta czy to przez pÄ™cherz pÅ‚odowy? Nie, to szwy czaszkowe – sÅ‚yszÄ™. Nie urodzÄ™ tej główki, jest za duża, to mnie po prostu zabije, wszystko strasznie boli, piecze! I nagle ulga, główka już urodzona, podobnie jak przy Krzysiu – czujÄ™ ogromnÄ… ulgÄ™, jak dobrze, jak dobrze. Woda w wannie robi siÄ™ szkarÅ‚atna, zastanawiam siÄ™ jak bardzo popÄ™kaÅ‚am. Czekamy na kolejny skurcz, boli bardzo boli ale JUÅ» – czujÄ™, jak MÅ‚ody wypÅ‚ywa, UFFF, JAK DOBRZE! Kasia go „Å‚owi”, jest szarawy, Edyta powtarza, żebyÅ›my siÄ™ nie denerwowali, jesteÅ›my caÅ‚kowicie spokojni, patrzÄ™ jak Edyta masuje go ciepÅ‚Ä… pieluszkÄ…, po chwili mi podaje - jest taki Å›liczny, foremniutki dzidziuÅ› na sznurku! Kasia mówi, że miaÅ‚ dwa razy zawiniÄ™tÄ… pÄ™powinÄ™ wokół szyi, urodziÅ‚ siÄ™ w pozycji posterior (twarzyczkÄ… z przodu). Jest 11.46, odejmujemy 3 minuty na poczet masowania. Jest mi tak dobrze w czerwonej wodzie, wszystko udaÅ‚o siÄ™ tak, jak sobie wymarzyliÅ›my, po chwili rodzÄ™ Å‚ożysko. Ku mojemu zdziwieniu – do wody – poprzednio w szpitalu musiaÅ‚am już wyjść. Bartek przecina pÄ™powinÄ™, dziewczyny oglÄ…dajÄ… Å‚ożysko i odkÅ‚adajÄ… je nam do zakopania w ogrodzie. Decydujemy siÄ™ już iść na sako, nastÄ™puje niby nieważny, ale dla mnie mówiÄ…cy wszystko o porodzie domowym moment. Obie poÅ‚ożne bÄ™dÄ… mnie podtrzymywać przy wychodzeniu, wiÄ™c proszÄ… Bartka, żeby zdjÄ…Å‚ koszulkÄ™ i poÅ‚ożyÅ‚ sobie Piotrusia na klacie. Kto by na to wpadÅ‚ w szpitalu? Przecież więź miÄ™dzy ojcem a dzieckiem to dziki wymysÅ‚ znudzonych psychologów. Idziemy na sako. PoÅ‚ożne chcÄ… ocenić krocze, rzednie mi mina, bo poprzednie szycie wspominam koszmarnie, a przecież teraz na pewno popÄ™kaÅ‚am wtedy jak woda zrobiÅ‚a siÄ™ czerwona. Pytam o znieczulenie, oczywiÅ›cie bÄ™dzie, oglÄ…dajÄ… krocze – tu miÅ‚a niespodzianka – absolutnie nie ma obrażeÅ„, nic nie trzeba szyć, sÄ… tylko delikatne otarcia. PoÅ‚ożne wypeÅ‚niajÄ… tony papierów, nie możemy siÄ™ nadziwić, ze aż tyle, pijemy razem herbatÄ™, Edyta pomaga mi przystawić Piotrusia, Kasia idzie po wagÄ™ do samochodu. Pi jest mierzony, ważony, badany. A potem do wieczora siedzimy na sako, mailujemy, SMSujemy, rozmawiamy przez telefon, PiotruÅ› na zmianÄ™ je (ssie dużo lepiej niż KrzyÅ›, ze zdziwieniem odkrywam, że karmienie wcale nie boli, nawet pierwsze Å‚apanie piersi) i Å›pi, nawet go nie ubieramy, tylko tulimy do siebie owiniÄ™tego w kocyk. KrzyÅ› wraca z przedszkola, jest zdziwiony, ze tak konsekwentnie nalegamy, żeby po pierwsze dokÅ‚adnie umyÅ‚ rÄ™ce, po chwili stwierdza: „O! DzidziuÅ›! Jest miÅ‚y ten dzidziuÅ›! MogÄ™ oglÄ…dać Krecika?” Dopiero wieczorem mamy sytuacjÄ™ z gatunku „przedsmak bycia rodzicami rodzeÅ„stwa”, kiedy KrzyÅ› prosi o zabranie pÅ‚aczÄ…cego dzidziusia z sypialni, żeby nie przeszkadzaÅ‚.
Zdarza siÄ™, że kobiety opisujÄ… swoje porody jako doznania niemal metafizyczne, że majÄ… wrażenie przeniesienia siÄ™ na innÄ… planetÄ™. Sama trochÄ™ miaÅ‚am wrażenie „bycia w kosmosie”, kiedy rodziÅ‚ siÄ™ KrzyÅ›. Tym razem byÅ‚o zupeÅ‚nie inaczej – takie zwyczajne sÅ‚oneczne wiosenne przedpoÅ‚udnie i te skurcze porodowe jakby obok naszego niespiesznego bycia razem. No, może z wyjÄ…tkiem ostatnich 30-45 minut. Bo ten poród to kolejne ze zdarzeÅ„, które pokazujÄ… jakÄ… cudownym facetem jest mój mąż. I jakÄ… jestem cholernÄ… szczęściarÄ…, ze żyjÄ™ w takim zwiÄ…zku. Wcale nie musi siÄ™ napinać i walczyć za nas oboje z niesprzyjajÄ…cym otoczeniem, jak byÅ‚y podczas pierwszego porodu. Wystarczy, że po prostu jest. No i że czasem musi oczywiÅ›cie dać sobie powyÅ‚amywać palce...
Dużo siÄ™ mówi o tym, jakÄ… siÅ‚Ä™ daje kobiecie przeżycie porodu. MyÅ›lÄ™, że wbrew pozorom mężczyzna – czÄ™sto „kastrowany” w szpitalu i sprowadzany do roli stojaka na kroplówkÄ™, może z porodu nawet wiÄ™cej „wyciÄ…gnąć” dla swojego ojcostwa niż kobieta – dla macierzyÅ„stwa.
Dostajemy mnóstwo gratulacji, co jest strasznie miÅ‚e, ale z drugiej strony dziwi mnie, jak czÄ™sto ludzie wspominajÄ… o rzekomej „odwadze” rodzenia w domu. Dla mnie to nie jest dowód żadnej odwagi – to po prostu pewien wybór, który przy speÅ‚nieniu okreÅ›lonych warunków natury medycznej jest możliwy. Dla mnie poród w domu to zupeÅ‚nie INNA JAKOŚĆ niż poród w szpitalu. I – co pewnie dla wielu szokujÄ…ce – dużo wiÄ™ksze poczucie bezpieczeÅ„stwa – że nikt nikt nam porodu nie „odbierze”, nie wpadnie na pomysÅ‚ niechcianych interwencji, że nie zÅ‚apiemy żadnych szpitalnych bakterii, że bÄ™dzie mniej stresu i dziÄ™ki temu wszystko przebiegnie po prostu lepiej. Ale tak, jak nigdy nie bÄ™dÄ™ namawiać osoby, która caÅ‚e życie podrózowaÅ‚a z biurem podróży, bo uważa to za optymalny dla siebie wybór, na samodzielnÄ… włóczÄ™gÄ™ z plecakiem po obcych kontynentach, tak nigdy nie bÄ™dÄ™ namawiać przeciwniczek porodu domowego, żeby „same spróbowaÅ‚y”, bo to wg mnie zupeÅ‚nie bez sensu.
Na samym poczÄ…tku tej ciąży, kiedy jedynie podejrzewaÅ‚am, że może w niej jestem, zaplanowaliÅ›my sobie z Bartkiem nocne zdobycie sri lankijskiego Adam’s Peak. 5500 schodów w górÄ™, takim deszczu, jakiego w życiu nie widziaÅ‚am. W pewnym momencie zawracamy. Po 100 metrach w dół patrzymy na siebie, oboje mamy Å‚zy w oczach – po tu tu przylecieliÅ›my, żeby teraz zrezygnować? Postanowiamy iść dalej, B. pod koniec z dwoma plecakami, bo jest mi cholernie ciężko fizycznie – jak nigdy. Przemoczeni i zmarzniÄ™ci do szpiku docieramy na szczyt. Przy schodzeniu B. mówi do mnie – skoro tu siÄ™ udaÅ‚o, to już wszystko razem nam siÄ™ uda. Tak samo czuÅ‚am siÄ™ po tym porodzie.