Tak tak porod mam na 13 stycznia. Ciaze znosze bardzo dobrze jestem bardzo aktywna. Poza poczatkami. Glownie spac spac i jeszcze raz spac......a jeszcze pracowalam do 5 miesiaca- sprzatalam wiec mi latwo nie bylo.
2 trymestr jakbym w ogole w ciazy nie byla. Tylko ten brzuch, na ktory nie moglam sie napatrzec i ogladalam w kazdej szybie wystawowej, kazdym samochodzie itd i nie moglam uwierzyc ze to ja
.
A teraz zaczynaja sie niedogodnosci z duzego brzuszka
(zgaga, bol kregoslupa, ograniczone ruchy i takie tam ...
)
Jak bylam ostatnio w szkole rodzenia to czulam sie jakbym byla w 10 a nawet 11 miesiacu patrzac na inne mamy
Moj brzuchol jest zdecydowanie najwiekszy
Do tej pory przytylam 20 kilo (nie malo prawda hehe), ale jakos sie nie przejmuje, bo w sumie dobrze wygladam. Nie wiem gdzie mi sie to rozlozylo, bo gdyby nie brzusio to wciaz wchodze w moje spodnie sprzed ciazy
Ale bylam w duzym szoku jak zobaczylam swoja wage hihi.... Moze dlatego ze jestem wysoka? Nie wiem w kazdym razie jest dobrze w tym temacie....
A propos sluzby zdrowia to jakbym nie byla w Polsce to w ogole nie mialabym badania ginekologicznego (dziwne prawda ). Tylko echo serca dziecka, usg zawsze zewnetrzne wykonane przez ultrasonografa (chyba tak on sie nazywa) tzn osoba ktora zna sie na maszynie i parametrach ale lekarze NIE JEST. A o tych roznicach duzo by gadac.
Na chwile obecna teraz zaczelam zazywac no-spe, gdy mi twardnieje brzuchol i po rozmowwie telefonicznej z polskim lekarzem. Bo tutaj twardy brzuch -normalne. Przeciez nie dadza zreszta ci nic rozkurczowego. Zreszta tylko na moje narzekania (mialam skopana watrobe czulam ciagly bol niezaleznie od pozycji itd....nie wiedzialam co sie dzieje czy moze cos nie tak?????? ) lekarz machnal reka i powiedzial ze to normalne i tyle (tzn????), a polski lekarz (przez telefon) zareagowal od razu. Powiedzial ze to watroba i dal zalecenia-pomoglo i przeszlo
Tutaj sadza ze jak urodze wczesniej tzn ze natura tak chciala, a ja jednak chcialabym jaknajdluzej donosic. Wiem ze sie to nie zawsze przeklada na rozwiazanie, ale mam jednak nadzieje ze ze wzgledu na dobre samopoczucie uda mi sie donosic conajmiej do 38 tyg.
Jesli chodzi o porod to mam tysiace mysli i obaw (ja w ogole nigdy w zyciu w szpitalu nie bylam tzn jako pacjet) Ale staram sie tylko przygotowac. Zaczelam gromadzic rzeczy potrzebne do szpitala i pakowac torbe i nie myslec za duzo co bedzie jak.... cos tam. Bedzie dobrze nie ja pierwsza rodze i nie ostatnia.
Jesli chodzi o znieczulenie to akurat tego sie nie boje. Wrecz przeciwnie - licze na nie heh...
I tak samo mysle a propos tego jak sobie poradze. Nie mam mamy pod reka, ani siostry, a wszyscy dookola pracuja czyli nie ma pomocy. Ale przeciez nie bede pierwsza mama blizniakow i nie ostatnia. A niektore w dodatku sa samotne i tez musza sobie poradzic. Ja mam AZ zajefajnego meza i nie ukrywam licze bardzo na niego, ale jak to wyjdzie w praktyce to ..... sie okarze