A moja Ewa ma średnio raz w tygodniu (najczęściej w piątek, ale nie tylko) pracę domową do zrobienia. Najczęściej jedno ćwiczenie z książki albo przygotowanie się do następnych zajęć, np. wycięcie jakichś elementów do nauki.
Uczyła się sylabizowania. Przez jakieś dwa tygodnie po szkole klaskała mi wszystkie wyrazy jakie jej do głowy przyszły. Ciągle mi mówiła o jakimś stworku z krainy Sylabikonu, który mówi tylko sylabami. Teraz z kolei mówi do mnie głoskując "mamo, zrób mi k a k a o", "pójdziemy na p l a c y k?".
Ale bawią się też sporo, chodzą na plac zabaw, na boisko.
Moja latorośl mi o miłościach i ożenkach nie opowiada. Może uważa, że to nie moja sprawa.
Niestety moja Ewa też ciągle chce jakieś słodycze do szkoły.
Na początku jej nie dawałam, ale jak mi zaczęła opowiadać, że codziennie ją ktoś częstuje, to się złamałam. I tak je, więc niech chociaż nie sępi od innych.