oficjalnie mogę się wpisać
witam dziewczyny, malutką nakarmiłam (narazie nie mamy problemów z laktacją i zaspokojeniem głodu) i sobie spokojnie czuwa
chłopcy pojechali na trening to myślę, ze mam chwilkę
jak Wam pisałam to skurcze we czwartek miałm przez cały dzień, ale tak samo nieregularne jak w sobotę, jedynie mocniejsze, byliśmy z Mateuszem w fiku-miku bo pogoda raczej kiepska była, potem obiadek, odpoczynek, zabawa, jeszcze mąż mówił, że może zaczęłabym rodzić bo tak jakoś nudno
potem skurcze ok 19 zaczęły się regulować i po 20 były co dziesięś minut, z racji tego że Mati był już śpiący, postanowiliśmy podjechać do teściów, żeby tam położyć o spać gdybyśmy musieli jechać do szpitala, ewentualnie z nim się tam przespać, gdyby jednak po raz kolejny był to fałszywy alarm, pomogłam mu się przebrać w piżamkę, zaczęłam czytać bajki i ZACZĘŁO SIĘ naprawdę, co 3 min, coraz mocniejsze, no to wsiedliśmy w auto i pognaliśmy do szpitala (na szczęście tylko 0,5km) na IP miałam już skurcz za skurczem, szybko kazali się przebrać i od razu na porodówkę, tam położyli mnie na łóżko, od razu poszły mi wody i w sumie w ciągu pół godziny było po wszystkim, początkowo nie umiałam się w ogóle skupić na porodzie i na tym co do mnie mówi położna, bo myślałam tylko o Mateuszu, czy usnął, czy nie przestraszył sie tych moich bóli itp, na szczęście oprzytomniałam i szybciutko tuliłam malutką w ramionach
położna była rewelacyjna, niestety mnie nacięła, ale zrobiła to w odpowiednim momencie, nic nie poczułam, oczywiście do mojego lekarza nawet nie zdążyłam zadzwonić, ale na dyżurze była też akurat świetna pani, śmiała się tylko jak pytałam o liczbę szwów, że mam tylko jeden podłużny
a to zdjęcie Marty, jednak takie imię wybrał brat, pozwoliliśmy podjąć mu ostateczną decyzję, zwłaszcza tata, bo to tata upierał się przy Martynie a Mateusz wolał Martę
także przedstawiam Martę
jak sobie zorganizuję to wszystko to mam nadzieję Was doczytać
dużo zdrówka dla dzieciaczków i cierpliwości dla mamuś