[użytkownik x], O.K. Faktycznie pomieszałam.
Ale odnosząc się nawet choćby do wspomnianych braków orgazmu u kobiety od wielu lat współżyjącej - również nie zastanawiałabym się tylko nad jej partnerem (seks zaczyna się w głowie, mam wrażenie, że orgazm też ma z nią wiele wspólnego, nie jest li i jedynie wynikiem niebywałej techniki partnera).
Oczywiście można założyć, że kobieta, która nie miała nigdy orgazmu trafiła na totalnego partacza
ale nawet jeśli tak to skoro od wielu lat jednak uprawiają (nie lubię tego czasownika w odniesieniu do miłości fizycznej, ale nie znam lepszego) seks, to ona również mogła w jakiś sposób starać się to zmienić na taką jego formę, która jej odpowiada (to nie jest tylko rolą mężczyzny).
Jeśli jej się nie chciało/nie czuła takiej potrzeby - to zastanawianie się nad partnerem (a nie nad obojgiem) wydaje mi się dla niego krzywdzące.
Istnieją wibratory. Masturbacja. Zabawki. Więc jeśli ten orgazm tak nigdy - nigdy, to nie jest to kwestią li i jedynie partnera.
Nie rozpatrujemy bowiem chyba sytuacji, gdy napalony podpity mąż regularnie pokłada się na małżonce, która nie widzi innych możliwości niż zacisnąć zęby i odliczać czas do końca czy uczestniczenia w innych chorych praktykach (seks za wypłatę? rany...)?
Mam nadzieję, że piszemy o związku dwóch osób, które się kochają, chcą ze sobą być a seksu nie traktują jak karty przetargowej.
Wierzę też, że są osoby, dla których seks może być fajny, ale nie najfajniejszy, a orgazm miłym dodatkiem raz na jakiś czas (bądź nie). Mam też wrażenie, że presja osiągnięcia/zapewnienia (?) orgazmu może sprawić, że całkiem miły seks zamieni się w walkę o jego osiągnięcie i stać się przyczynkiem do popsucia relacji erotycznych między partnerami (ja nie potrafię go osiągnąć, on nie potrafi mi go zapewnić, ja nie potrafię jej go zapewnić itd).
I na koniec: nie wydaje mi się, aby normą była kobieta - kłoda (a może w jakimś środowisku jest?).
Ten post edytował Lutnia pią, 27 sty 2012 - 14:24