Dopiero teraz dorwalam sie do netu, bo caly ranek uplynal mi sportowo.
Cwiczylam na silowni poltorej godziny! i... spocilam sie jak mysz koscielna.
Ale potem niezla energie poczulam, az wybralam sie z Leem do supermarketu na zakupy (wszystko pieszo).
No to tak: z silowni bardzom zadowolona i mowie Wam dziewczyny, naprawde warto sie zmobilizowac i zapisac na jakis sport, bo to tylko ten pierwszy krok najtrudniejszy, a potem zobaczycie jakie bedziecie zadowolone. Leo przez ten czas jak ja cwiczylam to na poczatku lezal obok mnie w wozeczku, potem zrobilismy mu poslanko z materacykow pokryte kocykiem, tak, ze mial glowke uniesiona i mogl mnie widziec i byc spokojny. Bardzo zaciekawiony obserwowal jak matka nogami i rekami wymachuje...
No a w koncowym etapie cwiczen uzedowal na rekach u instroktorek
hehe, okazalo sie, ze mam cyganskie dziecko - do kazdego pojdzie, wogole nie plakal, a wrecz mial szelmowski usmieszek i byl bardzo happy.
Kurka, nie wiem czy juz cos schudlam, bo wagi w domu nie mam, a dzis w silowni zapomnialam sie zwazyc, a TAAAKA jestem ciekawa.