Napiszę tutaj,
bo bardzo potrzebuję się komuś wypłakać i wytłumaczyć a to taki chyba wątek dobry będzie.
Jakoś w marcu/kwietniu, podjęłam decyzję, że odchodzę z harcerstwa.
Wiem, ze pewnie dla wiekszości z was pierwsze pytanie brzmiałoby DOPIERO TERAZ?
więc tak, dopiero teraz. Po 21 latach (mam 32) nieustannej służby, pracy, rozwoju, zabawy, współpracy, działalności (cokolwiek wpiszę, będzie pasowało).
Teraz, gdy robiłam w harcerstwie już wszystko, zdobyłam co było do zdobycia, wychowałam kilkuset ludzi, zrobiłam rzeczy, o których nie śniłam. Nagle straciłam do tego zapał.
Bo Helenka, bo to dużo czasu kosztuje, a ja tego czasu nie mam,
Bo praca, która mnie mocno angażuje jak nigdy dotąd,
bo nagle coś się zmieniło i przestałam czuć, że to jest mi potrzebne i że ja jestem tam potrzebna.
Zawsze to poczucie bycia potrzebną mnie trzymało. I nagle zniknęło.
To dobry znak, bo to oznacza, że są ludzie, których wychowałam na swoje miejsce, którzy sobie dobrze radzą.
Decyzję podjęłam,
wdrażam ją w życie, bo chcę odejść ładnie, z pożegnaniem i posprzątaniem po sobie
i z każdym krokiem oblewam ją sowicie łzami.
Bo okazuje się, że to silniejsze ode mnie. To część mnie, która mnie ukształtowała, która stanowi to, kim jestem.
I jakiś żal za tym, że już nie jestem kimś tamtym, tylko kimś nowym.
Ot, tyle. chciałam komuś pomarudzić. Tradycyjnie